Ponieważ Kolumbia jest jednym z najbardziej bioróżnorodnych krajów świata, nie ma się co dziwić, że spotkać tu można całe mnóstwo niezwykłych tropikalnych owoców.
Wizyta na lokalnym rynku naprawdę mnie zachwyciła, gdyż zobaczyłam tu i miałam okazję spróbować owoców, których nigdy wcześniej nie widziałam ani nie próbowałam. Wiele z nich można spotkać tylko w Kolumbii, lub ewentualnie w krajach ościennych.
Bez zbędnej zwłoki przejdźmy zatem do listy najciekawszych, egzotycznych owoców kolumbijskich.
Sapote/Zapote (sapote południowoamerykańskie)
Z zewnątrz owoc ten nie wygląda zbyt interesująco, przypomina szaro burą kulę armatnią. Ale nieciekawa otoczka skrywa miękki, lekko włóknisty, jaskrawo-pomarańczowy miąższ o słodkim smaku. Smak owocu skojarzył mi się z bardzo słodką wersją dyni. W Kolumbii owoc ten jest popularny, zazwyczaj jedzony na świeżo lub dodawany do soków lub smoothies.
W Ameryce Środkowej i Południowej występują różne formy tego owocu, np. zapote białe, żółte oraz czarne o bardzo ciemnym, czekoladowym miąższu.
Feijoa
Owoc wygląda niepozornie, trochę jak mały zielony ogórek. Jednak na tym podobieństwo do ogórka się kończy. Ten owoc mnie zupełnie zachwycił, pachnie przepięknie, jak leśne poziomki! Choć w internecie można znaleźć inne porównanie - do smaku ananasa lub jabłka z nutką mięty.
Szkoda tylko, że owoc nie jest trwały i po zerwaniu dość szybko się psuje, w przeciwnym razie można by go eksportować na cały świat. Jestem pewna, że stałby się popularny.
Dodam jeszcze, że drzewo z którego pochodzą te owoce ma bardzo atrakcyjne, ozdobne a w dodatku jadalne kwiaty.
Marakuja
Myślę, że ten akurat owoc jest wam choć trochę znany. W Polsce co prawda byłoby trudno dostać świeże marakuje, ale za to istnieje wiele produktów z tym owocem w składzie, szczególnie popularne są jogurty.
Jadalną częścią męczennicy (inna nazwa na marakuję) są pestki ze szklistą przyjemnie pachnącą otoczką. Marakuja jest pnączem jak np. winorośl, z resztą z bardzo ładnymi kwiatami (możecie posiać nasionka w doniczce trzymanej w domu, roślina nie zaowocuje, ale powinna zakwitnąć).
Na kolumbijskim rynku spotkałam dwa rodzaje marakui, jedną z żółtymi owocami przypominającymi duże jajka oraz mniejszą z owocami o fioletowej, pomarszczonej otoczce (zwaną lokalnie gulupa). Oba rodzaje są bardzo smaczne, bogate w witaminę C, choć żółta większa marakuja smakowała mi bardziej, jest zwyczajnie słodsza.
Lulo
Owoc o wdzięcznie brzmiącej nazwie - psianka lulo, używany lokalnie do robienia soków i przetworów takich jak dżemy lub galaretki. Niestety popełniłam błąd i próbowałam zjeść lulo bezpośrednio, po kawałku. Owoc okazał się bardzo, bardzo kwaśny, coś jakby jeść surowy rabarbar, czego również nie należy robić. Lulo z zewnątrz i od wewnątrz przypomina niedojrzałego pomidora, myślę, że lepiej mogłoby smakować po ugotowaniu.
Pomidor drzewiasty
Tomate de arbol, czyli pomidor drzewiasty, jak sama nazwa wskazuje rośnie na drzewach. Można go jeść łyżeczką, wybierając słodko-kwaśny miąższ. Można również zrobić z niego sok z dodatkiem wody i cukru lub pikantny sos z dodatkiem chili. Czyli jest to owoc dość uniwersalny, nadający się do spożycia na słodko lub na słono.
Algaroba
Tego owocu jeszcze nie próbowałam, mimo że kupiłam i mam go w domu. Nie mogę dostać się do środka! Owoc ten to twardy jak kamień strąk i nie mogę go otworzyć… Choć z drugiej strony nie wiem, czy chcę go otwierać, ponieważ strąki znane są jako ‘stinky toe’, czyli śmierdzący palec u stopy. Po otwarciu strąka w powietrzu ma unosić się okropny zapach. Choć podobno miąższ otaczający nasiona w środku jest dość smaczny i bogaty w skrobię. Jak tylko uda mi się go otworzyć, dam wam znać czy zemdlałam.
Pitaja, dragon fruit - smoczy owoc
Owoc ten jest mi dobrze znany z Azji, choć w wersji różowej. Ten, którego próbowałam w Kolumbii ma żółtą skórkę i biały miąższ. Pitaja jest owocem kaktusa, mi bardzo smakuje. Jest lekka i orzeźwiająca, nie za słodka. Często dodaję smoczy owoc do jogurtu na śniadanie.
Czerymoja (flaszowiec peruwiański)
Można powiedzieć, że to owoc o wielu twarzach, bo czerymoje mogą różnić się zarówno kształtem jak i smakiem. Dojrzały owoc flaszowca peruwiańskiego przypomniał mi mieszankę banana z ananasem. I choć brzmi to bardzo apetycznie, nie jest to mój ulubiony owoc, wydał mi się zbyt mdły, może z uwagi na mocno kremową konsystencję. Może powinnam spróbować innej odmiany
Mamea amerykańska
Kolejny owoc, który z wyglądu przypomina kulę armatnią, nie chciałabym żeby z wysokiego drzewa spadł mi na głowę. Bardzo smaczny, skojarzył mi się z mniej słodką wersją mango. Mameę stosuje się w koktajlach, sałatkach, je na surowo z cukrem, robi się z niej również dżemy. Ten owoc na pewno wejdzie do mojego menu, przynajmniej póki jestem w Kolumbii.
Guama
Jadalną częścią guamy jest biała, futerkowata otoczka nasion, które schowane są w dużym strąku. Jest tak miękka, że wręcz rozpływa się w ustach, dlatego owoc ten nazywany jest czasem lodową fasolką. Podobno same nasiona są również jadalne, ale już nie na surowo, tylko po ugotowaniu.
Pod moim domem w Kolumbii codziennie przechodzą sprzedawcy, głośno reklamujący guamę.
Podsumowanie
W mieście Medellin organizowane są wycieczki z przewodnikiem, który zabierze was na lokalny rynek i opowie o niezwykłych kolumbijskich owocach.
Jednak na rynek spokojnie można iść samodzielnie, porozglądać się i popytać miejscowych o nazwy interesujących nas owoców oraz warzyw. Na pewno chętnie pomogą z rozpoznaniem i kupnem. Wybiorą dla nas owoc, który będzie odpowiednio dojrzały i nadający się do natychmiastowego zjedzenia.
Kilku lokalnych sprzedawców pytało mnie skąd jestem i nawet znali Lewandowskiego, choć tu nie ma się co dziwić, Kolumbia to nie tylko kraj niezwykłych owoców, to też (lub przede wszystkim) kraj zagorzałych fanów piłki nożnej.
Przydał ci się informacje zawarte w artykule? Chcesz wspomóc mojego bloga? Możesz to zrobić stawiając mi kawę.