Turcja - z zachodu na wschód

Turcja - z zachodu na wschód

trasa zwiedzania i atrakcje

·

15 min read

Patrząc na mapę trudno czasem zdać sobie sprawę z tego, jak duże są niektóre kraje.

Turcja to kraj naprawdę sporych rozmiarów. Ale nie tylko ze względu na rozmiar, a przede wszystkim na bogatą historię, jest tu bardzo dużo do zobaczenia.

Po spędzeniu ponad pół roku w zachodniej części Turcji, nie mogliśmy ominąć wielkich połaci czekających na nas na wschodzie (i po drodze na wschód).

Turystyczny i w moim odczuciu kosmopolityczny charakter zachodniej Turcji jest zupełnie inny niż jej wschodnie krańce, czy pełna przyjezdnych Kapadocja. Życie na wschodzie płynie trochę inaczej, trochę wolniej, na pewno dużo bardziej tradycyjnie.

Kiedy wyruszaliśmy z Denizli w zachodniej Turcji, założyliśmy sobie następującą trasę: Egirdir → Konya → Kapadocja (środkowa Anatolia) → Tatvan → Van → Dogubayazit → Kars i Ani → Erzurum → Ankara.

Zazwyczaj lubimy zatrzymać się gdzieś na dłużej i eksplorować po mału, ale tym razem czekały nas 2-3 miesiące intensywniejszego podróżowania. Trasę przebyliśmy korzystając z różnych środków transportu publicznego (autokary, pociągi, dolmus - lokalne busy).

Podobną trasę można również przejechać własnym środkiem transportu, np. wypożyczonym samochodem, własnym vanem, lub zorganizować prywatny transport. Jednak takie opcje będą dużo bardziej kosztowne.

Jeśli jesteście gotowi na długie dystanse, lokalne autobusy, pociągi, przygodę... poniżej przedstawiam przykładową trasę zwiedzania Turcji, z naciskiem na Turcję wschodnią. Trasę którą sama przetestowałam.

Turcja to nie tylko nadmorskie kurorty, także mam nadzieję, że znajdziecie tu trochę inspiracji.

Eğirdir

Miasteczko Eğirdir położone jest w tureckim rejonie jezior. Sceneria jest tu naprawdę przepiękna a niższe niż w południowej Turcji temperatury sprzyjają letniemu wypoczynkowi.

Jeśli lubicie spędzić czas nad jeziorem, w raczej spokojnej, uśpionej atmosferze, polecam zatrzymać się tu na kilka dni i ponapawać się okoliczną przyrodą.

To świetne tereny na piesze i rowerowe wycieczki, możemy nawet przejść fragment idącego w pobliżu szlaku Św. Pawła (St. Pauli Trail).

Muszę dodać, że to miejsce mogłoby być dobrym zakończeniem wyprawy, jeśli chciałoby się zwiedzać Turcję w odwrotnym kierunku niż tutaj przeze mnie proponowany.

Konya

Konya jest uważana przez wielu Turków za najbardziej konserwatywne i religijne miasto w kraju.

Rzeczywiście, przechadzając się tutejszymi ulicami można zauważyć o wiele więcej kobiet z zakrytymi włosami i twarzą, aniżeli w innych miastach. Dużo jest też meczetów, a miasto jest miejscem pielgrzymek dla wielu muzułmanów z całego świata.

ulica ze sklepami z pamiątkami, u ujścia widok na meczet

Zauważyć można też, że Konya to prawdziwa metropolia, miasto jest bardzo czyste, zadbane, nowoczesne, ale jednocześnie z widoczną na każdym kroku tradycją i historią.

Konya to przede wszystkim dom Zakonu Mevlevi, zwanego też Zakonem Tańczących Derwiszy, założonego w XIII w. przez słynnego poetę Rumi.

Nie bądź zadowolony z opowieści, jak potoczyły się losy innych ludzi. Rozwijaj własną opowieść.

- Rumi

wzorzysty dywan turecki i wzorzyste niebiesko-czarno-białe kafle

To miejsce dla miłośników historii, i choć ja do nich nie należę, to bardzo zachwyciło mnie tutejsze niepozorne Muzeum Archeologii. Eksponowane w muzeum doskonale zachowane antyczne marmurowe sarkofagi zrobiły na mnie duże wrażenie. Naprawdę nie spodziewałam się takich perełek w tym niewielkim muzeum.

duży sarkofag z marmuru, ozdobiony rzeźbieniami kolumn i postaci w togach

Będąc w Konya nie omieszkajcie wypróbować lokalnych specjałów (np. etli ekmek). Jest to znany punkt na kulinarnej mapie Turcji.

Kapadocja

Tutaj zapraszam was do dedykowanych postów o podróży w sercu Anatolii i zwiedzaniu Kapadocji.

Zanim ruszycie w dalszą trasę i jeśli czas was nie goni, proponuję zatrzymać się w Kapadocji na tydzień czy dwa. Podejrzewam, że tak jak mi, po zakosztowaniu życia w takiej okolicy (my mieszkaliśmy w Avanos), będą wam chodziły po głowie myśli, czy by się tu czasem nie przeprowadzić. Ale ja mam takie myśli prawie wszędzie dokąd podróżuję ;)

Pociąg na wschód, tzw. Van Gölü Ekspresi, kursujący dwa razy w tygodniu na trasie Ankara - Tatvan, złapaliśmy w mieście Kayseri, położonego blisko wygasłego wulkanu Erciyes Dağı, który jest znanym w Turcji i Kapadocji ośrodkiem narciarskim.

Tory prowadzą jedynie do zachodnich brzegów jeziora Van - miasta Tatvan.

Tatvan

Tatvan był dla nas tylko miejscem przesiadki z pociągu na autokar, który zabrał nas w dalszą drogę do Van.

Na stację kolejową w Tatvan dotarliśmy późnym wieczorem, i byliśmy strasznie zmęczeni z uwagi na wielogodzinne opóźnienie pociągu. O ile dobrze pamiętam, to jechaliśmy o 9 czy nawet 12 godzin dłużej niż sugerowałby rozkład jazdy.

Niestety na długich trasach kolejowych kilka godzin opóźnienia to normalka.

Także mocno niewyspani, w mieście Tatvan zdążyliśmy tylko wyskoczyć na kebap do lokalnej restauracji z poznanym w pociągu kolegą i złapać jeden z ostatnich autokarów do Van, gdzie mieliśmy już rezerwację noclegu na Airbnb.

Van (Wan)

Miasto Van

Choć ja przyjechałam przede wszystkim dla słynnego śniadania, słynnego jeziora i słynnych kotów, samo miasto Van również okazało się ciekawe. Przywiodło mi na myśl moje podróże po Sinciangu (Xinjiangu).

część budowli obronnej, nieużytki, widok na miasto i jezioro w oddali

We wschodniej Turcji, jest to jedno z większych miast, z długą historią, o której więcej przeczytacie na doskonałym blogu Turcja w Sandałach. Ja sama ekspertem od historii naprawdę nie jestem.

Miasto i okoliczne tereny zamieszkiwane są przez sporą mniejszość kurdyjską, a w ostatnich latach pojawia się wielu imigrantów z Syrii. Kiedy jechaliśmy pociągiem do Tatvan, mijaliśmy wiele obozów namiotowych, w których gromadzą się imigranci.

W Van będziemy mieli okazję zobaczyć:

  • Van Kalesi - czyli Twierdza Van oraz znajdujące się tuż obok, po południowej stronie pozostałości Starego Miasta Van. Kompleks usytuowany jest z dala od (nowego) centrum miasta, bliżej brzegów jeziora. Najwcześniejsze elementy twierdzy pochodzą z czasów Królestwa Urartu, z ok. IX w p.n.e.

    Ponieważ forteca położona jest na ok. 100-metrowym wzniesieniu, rozpościera się z niej widok na całą okolicę. Bardzo podobał mi się widok na miasto oraz górujący nad nim wulkan Erek Dağı (3200m wysokości).

    forteca z widocznym minaretem położona na skalnym wzniesieniu, w tle miasto a dalej góry

    Jeśli wybieracie się do zamku nie wchodźcie od strony ogrodu różanego. Wejście znajduje się dalej, na tej samej drodze co ogród różany i muzeum, Jeśli brama będzie zamknięta, to trzeba iść jeszcze dalej wzdłuż płotu, aż dojdziemy do kolejnej.

  • Obok twierdzy (po północnej stronie), znajduje się nowoczesny budynek Muzeum Archeologii i Etnografii w Van.

    Szczególnie zainteresowały mnie tu tablice z pismem klinowym, zaadoptowanym do zapisu języka urartyjskiego.

  • Miasto Van słynie z doskonałych pływaków i nie mówię tu o rybach w jeziorze Van a o kotach. Lokalna rasa kotów z Van, nie stroni od zabawy w wodzie i kąpieli.

    biały kot z niebieskim i brązowym okiem patrzy w kamerę

    Klasyczny Turecki Van ma białe, długie lub krótkie futro i bardzo często oczy w różnym kolorze (heterochromia), jedno niebieskie i jedno bursztynowe.

    W Centrum Badań Van Kedisi - centrum badań Uniwersytetu Yüzüncü Yıl nad rasą kotów Turecki Van, będziemy mogli zobaczyć te wyjątkowe zwierzaki.

    budynek centrum badań nad kotem z Van i kojec z kotami

    Myślałam, że to centrum będzie wyglądało trochę bardziej przyjaźnie i że można będzie chociaż koty pogłaskać. No ale nie jest to schronisko, a stacja badawcza...Oczywiście zwierzęta są zadbane i trzymane w dobrych, czystych warunkach, ale brak mi tam było uczucia.

  • Śniadanie z Van - uczta dla oczu i podniebienia, będąc w Van, nie możecie tej atrakcji ominąć.

Jeśli chodzi o samo miasto, to fajnie jest się przejść ulicami, poobserwować, jak już od samego rana kwitnie handel. Szczególnie rzuciły mi się w oczy sklepy ze złotem, przed, którymi kolejki ustawiały się nawet o 7 rano (podejrzewam, że miało to związek z szalejącą w Turcji inflacją).

Przy okazji spacerów po mieście zajrzeliśmy też na bazar z lokalnymi produktami, serami, kiszonkami, świeżym masłem (ale pycha!!!), miodem, gdzie zrobiliśmy zakupy do przygotowania własnej wersji śniadania z Van.

Zachęcam was również do wypróbowania kunefe - strasznie słodkiego tureckiego deseru. Zdecydowanie najlepsze i z dużą ilością orzechów jadłam właśnie w Van!

Przydały ci się informacje zawarte w artykule? Chcesz wspomóc mojego bloga? Możesz to zrobić stawiając mi kawę.

Jezioro Van

Położone na 1648m n.p.m. jezioro Van jest największym oraz najgłębszym jeziorem Turcji (ma 445m głębokości).

Do jeziora wpływają 4 rzeki: Bendimahi, Zilan, Karasu, Micinger, ale nie wypływa żadna. Podobnie jak relatywnie blisko położone jezioro Sevan na terenach Armenii oraz jezioro Urumiya w Iranie, jezioro Van jest jeziorem bezodpływowym. Przynajmniej od czasów erupcji wulkanu Nemrut, ok. 200 tys. lat temu, kiedy płynąca i zastygająca lawa odcięła jego odpływ.

Jezioro Van jest także unikalne w skali światowej, gdyż jest największym na świecie jeziorem sodowym. Tego typu zbiorniki wodne powstają najczęściej właśnie na terenach wulkanicznych i są zdecydowanie rzadsze niż pozostałe typy wód słonych.

kobieta w kapeluszu siedzi na kamieniu i patrzy na jezioro i góry

Zbiornik wodny zaliczany jest do sodowych, na podstawie udziału sumy węglanów i wodorowęglanów w całkowitej zawartości jonów obecnych w wodzie.

Zasolenie jeziora to 21.4 g/kg a jego pH jest zasadowe i wynosi ~9.7.

W słonych wodach jeziora Van żyje endemiczny gatunek ryb - Alburnus tarichi (gatunek z rodziny karpiowatych). Ryby te na pewno spotkamy jako przysmak w lokalnych restauracjach, czy do kupienia na targu.

Przez długi czas sądzono, że jest to jedyny gatunek ryb zamieszkujący jezioro Van, ale kilka lat temu odkryto kolejny. Podobnie jak Jezioro Salda - Tureckie Malediwy, jezioro Van kryje mikrobiality, i to właśnie podczas badania tych ciekawych formacji odkryto nowy gatunek ryb.

Jezioro Van to również gratka dla obserwatorów ptaków. Jeli udamy się tu w odpowiednim terminie, możemy zaobserwować kilka gatunków ptaków migrujących (pelikany, flamingi), na ich drodze na południe.

Podczas pobytu nad jeziorem, nie widziałam, żeby ktokolwiek się kąpał. W okolicach miasta Van woda wydawała mi się niezbyt czysta, więc to mogło być przyczyną. Ale dalej od miasta jest parę miejsc, gdzie można wskoczyć do wody i popływać.

Wyspa Akdamar i Kościół Świętego Krzyża

Na jeziorze Van położona jest niewielka wyspa Akdamar, znana z X-wiecznej, wspaniale odrestaurowanej katedry ormiańskiej - Kościoła pod wezwaniem Świętego Krzyża.

kościół zbudowany z piaskowca

Tafla jeziora i otaczające je góry stanowią doskonałe tło dla pięknej budowli z różowego piaskowca. Wyspa jest licznie odwiedzana w szczególności przez gości z pobliskiej Armenii i mniejszość ormiańską mieszkającą w różnych częściach Turcji ( i świata) - urządzane są tu pielgrzymki. Mimo, że zabytkowy kościół (podobnie jak Ani), znajduje się na terenach dzisiejszej Turcji, jest on bardzo ważny dla kultury i historii ormiańskiej.

Zbudowany w latach 915 - 921 n.e. na polecenie ormiańskiego władcy Gagik'a Artsuri, kościół można oglądać z zewnątrz, jak i w środku.

freski religijne we wnętrzu kościoła

Wnętrze jest dość surowe, częściowo tylko ozdobione freskami. Podobnie jak inne budowle sakralne, sprzyja kontemplacji.

Wokół katedry znajduje się cmentarz oraz pozostałości budynków dawnego zakonu.

Jak dostać się na wyspę Akdamar z Van?

Na wyspę dostaniemy się promem, ale poza sezonem letnim trudność może sprawić dostanie się do punktu, z którego startuje prom. Z miasta Van należy złapać dolmus (minivan) lub inny transport w kierunku Tatvan i poprosić, aby wysadzili nas koło przystanii. Busy startują z Van Otogari (dworca autobusowego).

Aby dostać się z powrotem do miasta musimy złapać dolmus, stopa, taksówkę jadącą w tamtym kierunku. Jest to o tyle trudne, że cząsto wszystkie miejsca w busie są zajęte i kierowcy nie zabierają więcej pasażerów.

Nie korzystałam z takiej opcji, ale można również zapisać się na wycieczkę na wyspę Akdamar, w ramach której transport na wyspę będzie dla nas zorganizowany.

Doğubayazıt

Doğubayazıt to małe miasto na wschodzie Turcji, położone w niewielkim oddaleniu od granicy z Armenią i z Iranem.

Jest bazą wypadową na świętą górę Ormian - Ararat. Góra Ararat to masyw wulkaniczny, z dwoma szczytami Mały Ararat 3896 m n.p.m. i Wielki Ararat 5137 m n.p.m. Aby wspiąć się na Ararat wymagane jest pozwolenie, a wspinać możemy się jedynie z przeszkolonym, oficjalnym przewodnikiem. Wszystko jest do zorganizowania w miasteczku.

ulica z przechodniami, w tle góra Ararat

Zarówno góra, jak i miasto leżą w strefie zmilitaryzowanej. Po drodze z Van do Doğubayazıt mieliśmy kilka przystanków, gdzie żołnierze, straż graniczna sprawdzała dokumenty wszystkich pasażerów w autobusie.

W miasteczku znajduje się baza wojskowa i trzeba uważać, gdzie robimy zdjęcia.

W samym miasteczku nie ma za dużo do zwiedzania, obejdziemy je całe ciągu jednego przedpołudnia. Ale można wybrać się na smaczne jedzenie w jednej z restauracji-stołówek. Z racji bliskości granicy, na lokalnym bazarze znajdziemy sporo produktów przywiezionych z Iranu.

Kiedy gospodarz Airbnb z Kars (kolejnego miasta na naszej tasie), dowiedział się, że będziemy jechać z Doğubayazıt, poprosił nas o zakup kilku paczek papierosów. W Doğubayazıt można je kupić dużo taniej niż w innych częściach Turcji, jest tu cały market z wyrobami z tytoniu. Podejrzewm, że większość towaru jest z przemytu.

Parę kilometrów za miastem (łatwo dotrzemy tam dolmuszem), zwiedzimy Pałac Ishak Pasha.

kobieta siedzi tyłem do obiektywu, patrzy na pałac i rozległe pagórkowate tereny

Pałac wygląda przepięknie wśród surowych skał i gór, z widokiem na całe Doğubayazıt. Choć w Internecie widziałam wiele zdjęć, pokazujących górę Ararat i Pałac na jednym zdjęciu, musiał to być fotomontaż. Z pałacu Araratu nie widać, góra zasłonięta jest innymi, bliżej położonymi szczytami.

Ten wspaniały pałac, jest jednym z najważniejszych zachowanych przykładów XVIII-wiecznej architektury osmańskiej. Odrestaurowany zabytek możemy zwiedzać za niewielką opłatą.

Kars i Ani

Kars

Miasto Kars było stolicą królestwa Armenii zanim stało się nią Ani, a w latach późniejszych przechodziło z rąk do rąk, było pod władzą Bizancjum, Turków Seldżuckich, a nawet Rosjan.

Różne wpływy widać do dziś w architekturze i zabytkach miasta.

Najważniejszym z nich, a przynajmniej najbardziej widocznym jest Cytadela Kars, której mury datowane są nawet na wiek X.

napis Kars, samochód i robotnicy naprawiający chodnik, w tle cytadela w Kars z turecką flagą

W Kars najbardziej spodobały mi się sklepy z serami, natomiast największym zawodem było Muzeum Sera. A szkoda, bo mogłaby być to naprawdę ciekawa kulinarna atrakcja...zamiast kulinarnej i edukacyjnej przygody, są jednak plastikowe atrapy sera na półkach.

W Kars produkowane są tu różne typy sera, z których najsłynniejszym jest Kars gravyer, wzorowany na serze szwajcarskim. W witrynach sklepowych możemy zobaczyć duże serowe koła i bloki. A sprzedawcy chętnie poczęstują nas tym lokalnym specjałem.

koła sera na półkach

Nie wiem jak wam, ale mi zawsze zależy na wypróbowaniu tego co lokalnie jest uważane za najlepsze lub wyjątkowe. W jednym ze sklepów kupiliśmy więc spory kawałek dojrzewającego sera, który świetnie nadał się do śniadania przez następne kilka dni.

kostki sera z odciśniętym napisem 'Kars mtinbey'

Oprócz serów w sklepach możemy dostać inne produkty mleczne, niezwykle popularny jest też miód, ziołowe specyfiki oraz bakalie (ale te nie są lokalnie produkowane).

Kars jest także miejscem wypadowym do blisko położonych ruin średniowiecznego miasta Ani.

Ani

Trudno było mi sobie wyobrazić lata świetności Ani, przypadające na IX - X w., kiedy to miasto było zamieszkane przez nawet 200 tysięcy osób i zwane "Miastem 1001 Kościołów".

Dziś na rozległych łąkach pozostały ruiny jedynie paru kościołów, katedry, łaźni, murów miejskich, meczetu, a z budynków mieszkalnych miasta nie pozostało prawie nic.

trawiasta równia, sporadyczne fragmenty ruin dawnego miasta, głęboka dolina rzeczna przecinająca teren

Płaszczyznę na której, jak klocki, porozrzucane są pozostałości średniowiecznego miasta przecina głęboki kanion rzeki Akhurian, tworzący naturalną granicę między dzisiejszą Turcją i Armenią.

Zimny, listopadowy wiatr i pożółkłe trawy nadają temu miejscu posępnego charakteru. Myślę, że zwiedzanie i moje wrażenia z Ani byłyby zupełnie inne w słoneczny letni dzień. Liczyłam na to, że popruszy trochę śnieg, ale zmokliśmy jedynie w nieprzyjemnym deszczu. Całe szczęście, że słońce wyjrzało parę razy zza chmur.

Ani było niegdyś stolicą królestwa Armenii i ważnym ośrodkiem handlu na Szlaku Jedwabnym. Zmieniło się to jednak po najazdach Turków, atakach Mongołów i po trzęsieniu ziemi w 1319 r., po którym to miasto stopniowo zaczęło popadać w niepamięć.

Obecnie ruiny Ani wpisane są na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO (jedna z 19 takich atrakcji w Turcji). Jest to najważniejszy zachowany zabytek ukazujący dziedzictwo kultury ormiańskiej i zdecydowanie wart odwiedzenia, niezależnie od pogody.

Dogu Ekspress

Miasto Kars jest stacją początkową (albo końcową, zależy z której strony popatrzymy), słynnego Doğu Ekspresi. Pociągu kursującego na długiej (1310km!!!), malowniczej i wypełnionej wartymi uwagi atrakcjami trasie Ankara - Kars.

Z uwagi na niezwykłą popularność tej trasy, tureckie koleje dodały specjalny Turistik Doğu Ekspresi - pociąg dostosowany specjalnie na potrzeby turystów.

Na trasie zaplanowane są długie, kilkugodzinne postoje, które umożliwiają pasażerom opuszczenie pociągu i zwiedzanie ciekawych zakątków.

Jest to moim zdaniem świetny sposób na zwiedzanie tej części Turcji! Jedynym problemem jest to, że bilety na pociąg turystyczny wyprzedają się w zawrotnym tempie. Zakupu należy dokonać (max. 30 dni) przed planowaną podróżą. Nie ma co zwlekać z zakupem, bo o bilety biją się indywidualni podróżni oraz agencje turystyczne.

Nawet bilety na zwyczajny Doğu Express nie są łatwe do kupienia. Nam się na szczęście udało, ale ponieważ chcieliśmy zobaczyć miasto Erzurum rozbiliśmy sobie trasę przejazdu na dwie części (Kars-Erzurum a po paru dniach Erzurum-Ankara).

Jeśli nie uda wam się zdobyć biletów na pociąg turystyczny taki podział trasy na poszczególne odcinki jest równie dobrym sposobem na zwiedzanie. Ma się większą dowolność jeśli chodzi o czas spędzony w każdym wybranym przez nas miejscu.

Przejazd z Kars do Ankary zajmuje ok. 23 godziny, dłużej z postojami jeśli wybierzemy wersję turystyczną. Dodatkowo musimy liczyć się z ewentualnymi opóźnieniami, ale widoki za oknem wynagrodzą nam oczekiwanie.

Erzurum

Nieoficjalnym, choć najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta Erzurum jest medresa z dwoma minaretami Çifte Minareli Medrese. Budynek tej szkoły koranicznej pochodzi z XIII wieku.

Oprócz tego w mieście zobaczymy cytadelę Erzurum Kalesi z minaretem, przekształconym na wieżą zegarową. Oryginalny mechanizm zegarowy zamontowany w wieży wciąż działa.

Będąc w mieście nie przegapcie cağ kebab - kababa obracanego nad źródłem poziomo, nie pionowo, jak to zazwyczaj widzimy.

Nasza podróż po centralnej i wschodniej Turcji zakończyła się w Ankarze. W stolicy też jest co oglądać! Ale muszę przyznać, że w porównaniu z innymi miejscami w Turcji Ankara wydała mi się nijaka (zdaje się, że to cecha wielu dużych miast).

Proponowana przeze mnie trasa podróży po Turcji nie jest w żadnym stopniu wyczerpująca, można ją rozszerzyć, albo nawet skrócić według własnych potrzeb i zainteresowań. Jest tu dla waszej inspiracji.

Jeśli miałabym coś zmienić w sposobie w jaki zwiedzaliśmy wschodnie rejony Anatolii, to myślę, że chętnie spędziłabym więcej czasu w Van i okolicach, zobaczyła np. wulkan Nemrut Dagi i wykąpała się w ciepłych źródłach nieopodal. Zjadła trochę więcej tego dobrego kunefe (kurcze, ale ten deser jest słodki, ale dziwnym trafem mi smakuje!).

Myślę, że rejon Van i Araratu mógłby być szczegolnie atrakcyjny wiosną, czy też na przełomie wiosny i lata, także zastanowiłabym się nad ponownym odwiedzeniem tych okolic o innej porze roku (podróżowaliśmy jesienią).

Z kolei Ani, czy Erzurum mogłyby być piękne przykryte warstwą zimowego białego puchu. A jeśli ktoś lubi szleństwa na śniegu to Erzurum jest przecież znanym w Turcji ośrodkiem narciarskim.

Przydały ci się informacje zawarte w artykule? Chcesz wspomóc mojego bloga? Możesz to zrobić stawiając mi kawę.


Źródła:

Boros E, Kolpakova M. A review of the defining chemical properties of soda lakes and pans: An assessment on a large geographic scale of Eurasian inland saline surface waters. PLoS One. 2018 Aug 20;13(8):e0202205. doi: 10.1371/journal.pone.0202205. PMID: 30125301; PMCID: PMC6101393.

Ersoy Omeroglu, E., Sudagidan, M., Yurt, M.N.Z. et al. Microbial community of soda Lake Van as obtained from direct and enriched water, sediment and fish samples. Sci Rep 11, 18364 (2021). https://doi.org/10.1038/s41598-021-97980-3